Słowo to w mediach zdecydowanie nie bije rekordów
popularności, a już na pewno nie na okładkach gazet. Obejrzałam dokładniej. Dobrej jakości papier, 130 stron
artykułów na tematy różne…
Spojrzałam na podtytuł - „Szkoda czasu na pośpiech”. I wbrew radzie pospieszyłam do kasy celem nabycia drogą
kupna pierwszego egzemplarza rzeczonego dzieła. I zaczęłam powolnie czytać.
I muszę powiedzieć, że się nie zawiodłam.
Co mnie przyciągnęło do (SLOW)?
Nie ukrywam, że w pierwszym momencie (SLOW) zachęcił mnie
swoją grafiką. Lubię prosty design o czytelnym podziale wizualnym, wytłuszczone
śródtytuły i klarowny podział na sekcje. Moim osobistym fetyszem gazetowym są
całostronicowe zdjęcia i grafiki – jeśli wydawca decyduje się na poświęcenie
całej strony na jeden przekaz wizualny, to musi być to przekaz dobry. I dobrym tu
jest.
Przy pierwszym szybkim (sic!) przeglądzie zdecydowanie na
plus zadziałał praktycznie brak reklam. Nie wiem czy to świadoma polityka
wydawnictwa czy wynik efektu pierwszego numeru. Mam szczerą nadzieję, że to
pierwsze, gdyż dzisiejsze nie narzucające się wkomponowanie dobrze
zaprojektowanych reklam powoduje że człowiek spokojnie prześlizguje się po nich
wzrokiem rejestrując ich fakt bez irytacji ilością.
I choć nie samym
czytelnikiem gazeta żyje, mam nadzieję że takie podejście do reklam pozostanie.
Tyle tyle o części graficznej. Kolej na treść.
Jak się czyta (SLOW)?
Z wielkim zainteresowaniem zagłębiłam się w sekcji pierwszej
poświęconej designowi i architekturze. Tematyka alternatywnych form budownictwa
jest moim internetowym pożeraczem czasu odkąd wsiąkłam w historie mikro-domów
opisywanych na tinyhouseblog.com. Z wielkim więc zainteresowaniem czytałam o
recyklingu transportowych kontenerów na nowoczesne i wygodne domy. Również
artykuł o domach na wodzie wzbudził we mnie przysypane kurzem fantazje o
nomadzko mobilnych domach…
Od strony designu – wielce pozytywne zaskoczenie. Nie ma
opisu wielkiego projektu w super hotelu, czy biurze korporacji. Tu swoją
autentyczność redakcja potwierdziła opisując w jaki sposób odpowiednie
podejście do projektowanie wyglądu wnętrza czyni oddział chemioterapii miejscem
gdzie otoczenie wspomaga leczenie.
To pierwsze strony zdecydowanie zachęcające.
Dalej oczywiście nie mogło zabraknąć tematów kulinarnych.
Wywiad z zapalonym promotorem ruchu Slow Food Grzegorzem Łapanowskim oraz
kompletnie inna strona Piotra Galińskiego, znanego raczej z szybkiej
choreografii, to artykuły, po których ciekła mi ślinka. I do tego jeszcze opis rozwoju rodzinnego interesucukierniczego…
Musiałam wybrać się do sklepu po coś do jedzenia.
Sekcja Fashion również nie zawiodła. Można było napisać
wiele i utonąć w temacie bieżących trendów opisanych jedynie zdjęciami, jednak
redakcja spokojnie opanowała ten dziki temat. Udało się dobrze. Mam pozytywne
nastawienie do mody opierającej się o recykling materiałów i wielce chwalę
sobie promocję polskich projektantów oraz robienia na drutach. Stylistyka sesji
„Snow White” nie jest może w moim guście, ale kwestia estetyki do rzecz
całkowicie osobista.
Za to zdecydowanie jestem na tak sesji w sekcji Free:zone –
doskonałe zdjęcia portretowe. I ten makijaż wykonany przyprawami! Genialna
myśl!
Dalej zwolniłam z czytaniem.
Trochę naukowo o ekologicznej bawełnie, złowieszczo o dzisiejszej szynce i
psychologicznie o agorafobii i antropofobii.Z wielkim zainteresowaniem zagłębiłam się w artykule o
ekologicznej jeździe oraz tematyce znanego mi bookcrossing’u oraz miej znanej
wymianie umiejętności.Motywująco zadziałała na mnie opowieść o Sławki Muturi –
młodym emerycie w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
A więc dużo dobrego czytania.
Uczcicie muszę jednak przyznać, że jest parę artykułów,
które nie wzbudziły takiego zachwytu.
Co bym zmieniła w (SLOW)?
Ekonomiczny artykuł o wzroście gospodarczym piszący o „słynnym
raporcie Klubu Rzymskiego” wywołał u mnie lekką wątpliwość dla kogo był pisany.
Z wykształcenia jestem ekonomistą, więc przedstawiane tam teorie są mi znane,
jednak poczułam lekki niesmak wynikający z (może niezamierzonej) hermetyczności
przedstawienia tematu.
Mą wątpliwość wzbudził również artykuł o Jeep’ach, który w
moim odczuciu ślizgał się zbyt blisko artykułu sponsorowanego.
I ostatni element który wzbudził moją wątpliwość to wywiad z
Agatą Passent na temat rodzicielstwa. Dzieci nie posiadam i nie jestem osobą
rozpływającą się nad urokami macierzyństwa, więc może nie byłam grupą docelową
tego artykułu, jednak po czytaniu wielu artykułów na temat uroków i cieni
rzeczonego stanu opisywanego w Wysokich Obcasach, ten wywiad wydał mi się po prostu
płytki.
Już zdecydowanie chętniej poczytałabym tu wywiadu z eko-rodzicami,
z rodzicami wegetarianami, z rodzicami jednopłciowymi (choć to temat u nas
wciąż kontrowersyjny) – chciałabym poczytać o nie zawsze radosnej ale jednak
pozytywnej stronie rodzicielstwa niestandardowego.
Jak wypadło (SLOW) w całokształcie?
Zdecydowanie na tak. Czyta się płynnie i bez pośpiechu,
artykuły dostarczają ciekawych nowych pomysłów jak można zwolnić bez utraty
radości życia, jak można być ekologicznym na swoją małą prywatną skalę.Na pewno zakupię numer drugi.I mam nadzieję że okładka będzie zielona.
A więc idę powolnie leżeć.
*zdjęcie okładki z facebook'owego profilu gazety (SLOW)
Bardzo się cieszę, że powstał taki magazyn (też z niedowierzaniem patrzyłam na okładkę w kiosku). Co do samej zawartości mam jednak mieszane odczucia - zastanawiam się, czy jest to "sztuka dla sztuki", tworzona przez pasjonatów czy raczej pismo wydawane przez agencję reklamową, która odkryła modną niszę na rynku. Szukałam informacji o wydawcy, ale to, co znalazłam, niestety niewiele mówi. Może spróbuję się skontaktować z nimi bezpośrednio.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i gratuluję obecności w dzisiejszym tekście w "WO"!
minimalplan (minimalplan.com)
Dziękuję. Jakoś nie spojrzałam na Slow jako produkt marketingowy. Może dlatego, że reklamy tam zamieszczone niespecjalnie rzucają się w oczy.
OdpowiedzUsuńAle jak już na to spojrzę drugi raz...
hmmm....