poniedziałek, 17 września 2012

Stan (niedużo mniejszego) posiadania cz.3

W grudniu, w przypływie potrzeby ogarnięcia swego stanu posiadania przeliczyłam swoje rzeczy i wyszło mi wtedy że mam ich 520....
I podjęłam wtedy decyzję, że do końca 2012 roku zmmniejszę tą liczbę o połowę, o około 50 rzeczy na kwartał. 
W pierwszym kwartale szło doskonale - po pierwszych trzech miesiącach pozbyłam się 72 rzeczy.

Po drugim kwartale nie zrobiłam podsumowania....zabrałam się za nie dzisiaj, po trzecim kwartale i muszę przyznać, ze zwieszeniem głowy nad sobą samą, że nie wgląda to dobrze. Mimo, że upłynęło sporo czasu nie był to czas na tyle pro-minimalistycznie poświęcony, na ile bym chciała..

I wiedziałam, że nie będzie różowo kiedy skończę liczyć.
Jednak nie myślałam, że będzie aż tak źle - wyszło, że ubyło mi zaledwie 24 rzeczy (!?), kiedy zgodnie z założonym na początku roku harmonogramem powinnam mieć ich o 100 mniej...

I tylko jedna myśl mi chodziła po głowie - co się stało?

Robiąc w tym miejscu rachunek minimalistycznego sumienia muszę przyznać, że dałam się skusić letnim wyprzedażom i kupiłam 3 rzeczy, które są mi absolutnie zdędne i były calkowicie nieprzemyślanym impulsywnm zakupem.
Jedne buty zostają i z czasem zaczęłam dostrzegać ich zalety, jednak drugie buty i spódnica, po paru próbach wylądowały na stosie rzecz "do przedania/oddania.
Do tego doszły książki pośrednio związane z pracą, jakaś płyta po fajnym koncercie...
I zamiast ubywać, przybywało.

Po liczeniu zauważyłam też, że choć rzeczy wśród tych "do zostania" jest ich teraz tylko 317, czyli spokojnie o 100 mniej niż było to jeszcze w kwietniu, to jednocześnie jednak kategoria "do sprzedania/oddania" rozrosła się do 110 rzeczy.

I tu znalazłam swoją piętę achillesową. Nie mam problemu z selekcją rzeczy.
Problem polega na systematyczności w ich pozbywaniu się.

Najprościej oczywiście byłoby je wyrzucić. Jednak proekologiczna strona mojej natury nie zgadzała się na takie marnotrawienie środków.
Mogłabym je wrzucić do recyglingowego pojemnika na odzież (bo nie ukrywajmy, w większości to ciuchy) lub oddać do schroniska, jednak tu odzywała się ekonomiczna część mojej osoby i z przekąsem przypomina, że są to rzecz w bardzo dobrym stanie i może nie powinnam ich tak oddawać calkowicie za darmo...
A więc w ruch poszło Allegro, do tego jeszcze wyprzedaż garażowa organizowana w pobliskim parku....
A raczej nie poszły. Na garażówkę dotarłam raz i sprzedałam na niej parę rzeczy, kilkanaście wystawiłam jednak na Allegro, wydawało mi się, że sprzedałam dużo, nawet mam kilka wystawionych w tym momencie...
I co? rzeczy mi się rozmnożyły?.
Nie policzyłam pierwotnie dostatecznie dobrze i pierwotnie miałam więcej? Możliwe...

Nie wiem tak na prawdę co się stało.
 Ale najbardziej skłaniam się do opinii, że po prostu po raz kolejny zluzowałam sobie wodze i popadłam w błogie nicnieróbstwo.Nie pierwszy raz niestety....
Zabrakło mi chęci, zapału... po prostu zabrakło wewnętrznej motywacji.

Nasuwa się więc pytanie - co mogę z tym teraz zrobić?

Mogę nie robić nic.
Zostać gdzie jestem, w strefie konfortu w której nic się nie zmienia.
Ale tu już nie jest komfortowo.
Ja chcę by tu się zmieniło.

Zakończyłam dziś zajęcia odnośnie motywacji (polecam je wielce dla mieszkańców Warszawy - zajęcia są dostępne na Uniwersytecie Otwartym) i po trzech dniach myślenia nad moim cechami, demotywatorami i sposobami radzenia sobie ze spadkami chęci zlokalizowałam następujące działania:

1. Przygotuję dokładny plan działania małymi krokami
Dziś wieczorem jeszcze przygotuję 3 rzeczy - zmierzę i wyprasuję, przygotuję "stanowisko fotograficzne" na jutro rano.
Jutro rano zrobię zdjęcia tym 3 rzeczy i przerzucę na swój komputer.
W środę wieczorem przogotuję zdjęcia i wystawię te 3 rzeczy na aukcji.
I powtórzę to w przyszłym tygodniu, i w następnym tygodniu itd,itd...
W momencie kiedy rano będzie już zbyt ciemno by robić zdjęcia, przesunę cały ten trzydniowy cykl na od piątku do poniedziałku, tak by robić zdjęcia w sobotę rano.
I będę tak robić przynajmniej do październikowego urlopu.
2. Zabiorę ze sobą w tym tygodniu w podróż służbową 2 płyty - będąc na miejscu przesłucham dokładnie z 2 razy i przerobię na pliki mp3 tylko te utwory, które będę miała zamiar słuchać częściej. Płytę sprzedam za przysłowiową złotówkę, oddam zainteresowanym znajomym lub zostawię w bookcrossingowych miejscach. A później w każdy czwartek będę ze sobą zabierać do pracy jedną płytę, słuchać ją cały dzień i tak samo decydować jakie utwory z niej zostawić i przerabiać na mp3 w czwartek wieczorem.
3. W każdy piątek (a później w środę późniejszą porą roku) rano będę wyciągać z wielkiego stosu zalegajacych papierów 3 kartki i albo będę je wpinać do segregatora z uporządkowanymi dokumentami, albo będę zabierać do pracy aby zutylizować w niszczarce.
4. Zapiszę te wszystkie zadania (co właśnie robię) po to by móc do nich wracać i sprawdzać swój postęp.
5. Opowiem o nich osobom pozytywnie nastawionym do tej zmiany (co również właśnie robię :-) aby ktoś więcej niż ja wiedział o tych planach i motywowało mnie to do wypełnienia tego publicznej "obietnicy".

Plan wygląda tak.
Wiem, że to nie pierwszy. 
Niespełna miesiąc temu pisałam o "one day at the time", a półtora roku temu o słomianym zapale...

Mogę brzmieć więc jak zdarta płyta, która tylko powtarza i nic nie robi (powiedział właśnie mój wewnętrzny krytyk), ale bez dokładnego i realnego harmonogramu działania w dążeniu do celu (powiedział wewnętrzny planista) nie będzie możliwe osiagnięcia tego upragnionego efektu poczucia lekkości i wolności od rzeczy (powiedział wewnętrzny marzyciel).

A więc po raz kolejny zabieram swoją wewnętrzną trójce w mozolną drogę do mniejszego stanu posiadania.
I mam nadzieję, że będziecie mnie w tym wspierać.

17 komentarzy:

  1. Trzymam kciuki za powodzenie,

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, Aube, wydaje mi się, że gdy tendencja jest ogólnie dobra, to nie ma sensu się przejmować tak bardzo każdym zawirowaniem, zawahaniem, odstępstwem. Ja też od czasu do czasu coś kupię, jednak widzę, że przez ostatnie 2 lata moje nawyki zakupowe zmieniły się bardzo, bardzo. Na pewno olbrzymi wpływ miało zmniejszenie dochodów, ale i przemyślenia - dlatego mam nadzieję, że nawet gdy dochody wzrosną, to nawyki pozostaną. Też mam momenty, gdy rzeczy mnie przytłaczają. Teraz na przykład, gdy siedzę i to piszę, pod biurkiem piętrzy się skrzynia z rzeczami do wystawienia na Allegro. Nie mogę rozprostować nóg. :) Ale... gdy mam do wyboru spędzić czas ze znajomymi, pójść na rower albo coś wydziergać, to allegro schodzi na dalszy plan. Choć oczywiście doskonale rozumiem, że takie niedokończone sprawy, zrealizowane w połowie, ciągną człowieka trochę do tyłu.
    Tak czy inaczej - trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o nawyki zakupowe to również zauważyłam, że poważnie mi się zmieniły - rok temu o tej samej porze w panice biegałabym po sklepach szukając nowego must-have sezonu.
      Jednak jeśli chodzi o priorytety to dla mnie również spotkanie ze znajomymi ma większą wartość niż pieniądze. Moje osobiste wyzwanie to co robię z czasem który nie poświęcam na relaks lub spotkania.
      I niestety tu muszę sobie postawić sztywne cele, bo inaczej czas przepływa mi przez palce stukające w klawiaturę komputera w trakcie serfowania po sieci...

      Usuń
  3. Plan jest bardzo dobry.
    Mam nadzieję, że zadziała.
    Co do mnie - nie potrzebuję liczyć rzeczy. Ale brakuje mi świadomości, że posiadane przeze mnie ubrania pasują do siebie. Od kilku miesięcy planuję porobienie im albo sobie w nich zdjęć. Ale myślę, że wypali to z zimowymi ubraniami.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak właśnie zaczęła się moja zabawa w "szafiarstwo" - sfotografowanie rzeczy aby sprawdzić czy do siebie pasują!
      Na mnie, odnośnie wyboru, motywacyjnie podziałał fakt, że będę to pokazywać publicznie i wystawiać na ocenę. Zaczęłam wtedy dobierać garderobę w bardziej przemyślany sposób.
      Jednak zbyt szybko przeszłam na etap kupowania nowych rzeczy aby je pokazać....
      I z tego się właśnie aktualnie "leczę".

      Usuń
    2. A jak się pokazujesz publicznie?

      Usuń
  4. Będę Cię wspierać, a jakże. :) Sama mam podobnie: uważam, że mam wiele rzeczy zbyt dobrych, żeby je tak po prostu wyrzucić. Tyle, że nie chcę sobie zawracać głowy sprzedawaniem na Allegro. Ale: w Warszawie, na Pradze, na ulicy Grajewskiej jest sklep charytatywny fundacji Emaus. Rzeczy oddaje się tam za darmo, potem są tanio sprzedawane. W najbliższy piątek powieziemy tam dużo różnych rzeczy, moich i nie tylko. Jeszcze się komuś naprawdę przydadzą, choć ja sama na tym nie zarobię.
    Powodzenia!

    Rubia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za info o Emaus'ie.
      Szukałam miejsca któremu mogłabym zaufać że rzeczy trafią w dobre miejsce a nie będą kolejnym źródłem dochodu dla zbierającego.
      Sprawdzę ich na pewno w przyszłym tygodniu.

      Usuń
  5. Idea minimalizmu jest godna pochwały, ale czy zjawisko pozbywania się dla idei pozbycia się to nie jest kwestia mody której uległaś ? Jeżeli z takim trudem Ci to przychodzi, to po prostu zostaw te rzeczy, ciesz się nimi, póki są. W końcu kiedyś nabyłaś je, żeby przyniosły jakieś dobre emocje. Proces zmiany postrzegania życia i podejścia do konsumpcji dóbr jest długofalowy, daj sobie na to czas, przyjdzie moment, kiedy nie potrzebna będzie zewnętrzna motywacja, żeby zrealizować plan minimalistyczny. Przegrywanie utworów z płyt na format mp3 ? Robiąc to znacząco pogarsza się jakość dźwięku. Właśnie po to między innymi kupuje się płyty, żeby jak najlepiej dać sobie odczuć muzykę. Minimalizm to oczywiście pohamowanie w konsumpcji, ale dajmy sobie trochę luzu. Wtedy i zmiana stylu życia przychodzi jakby naturalniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby mnie te rzeczy cieszyły, to bym nie miała problemu.
      Mam go jednak ponieważ tych rzeczy nie używam a one u mnie leżą, co ciąży mi fizycznie i mentalnie - bo ja ich już nie chce, tylko lenię się w procenie ich pozbywania w ekologiczny sposób.
      I masz rację, danie sobie trochę luzu może być dobre.
      Niestety (lub na szczęście) znam siebie na tyle, że wiem, że motywuje mnie postawienie sobie konkretnych celów. Bo jak tego nie robię to tracę z oczu kierunek zmiany i zataczam koło do punktu wyjścia....

      Co zaś chodzi do płyt, to zgadzam się - przegrywanie na mp3 obniża jakość dźwięku. Niestety nie mam na tyle dobrego słuchu by to wychwycić. A z drugiej strony lubię słuchać różnej muzyki, skacząc od Pink Floyd, przez Chopina do Grechuty, co raczej nie uda mi się zdobyć na jednej płycie. A przerzucanie się płytami co utwór nie jest specjalnie wygodne... Więc biorąc pod uwagę moją słuchową ułomność i preferencje muzyczne mp3 wydaje mi się rozsądnym kompromisem

      Usuń
  6. Ja mam i płyty, i mp3, na które płyty przegrywam. Pełnią różne funkcje. Wyjeżdżając gdzieś, zabieram ze sobą tylko netbooka, na którym płyt nie posłucham, więc mp3 bardzo mi się przydaje. Jakość dźwięku zależy nie tylko od formatu, lecz również od sprzętu. Mam Creative Zen X-Fi, do tego osobno dokupione słuchawki Philipsa i nie narzekam. Z tym, że ja nie jestem melomanką, która słucha muzyki klasycznej. Na takie gatunki, jakie lubię i słuchanie "amatorskie", mp3 się sprawdza.

    OdpowiedzUsuń
  7. Trzymaj się więc dzielnie swojego planu :)
    Sprzedawanie ubrań jest i moim problemem. Zalegające w domu "bolą", przeszkadzają, ale oddać za darmo np. nieużywane rzeczy - też źle. Będę próbowała powoli wyprzedawać, choć kiepsko mi to idzie.
    A co do minimalistycznej szafy, spodobał mi się project333. Naprawdę da się wybrać niewielką liczbę ubrań do noszenia. A reszta: na Allegro i z głowy! Żeby być wolnym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, miło jest wiedzieć, że jeszcze ktoś myśli jak ja :-)
      Zainteresowałaś mnie typ Projektem 333 - nie słyszałam o nim wcześniej i będę musiała się temu przyjrzeć dokładniej.

      Usuń
  8. Bardzo zainspirował mnie Twój blog. Jak dodać Cię do obserwowanych, by móc go śledzic? Nie mogę nigdzie znaleźć odnośnika :|

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za ciepłe słowa.
      A co do możliwości śledzenia bloga, to uzupełniłam stronę - na dole, po prawej znajdzesz możliwość śledzenia przez newsletter'a i obserwowanie przez Google'a.

      Usuń
  9. w projekcie333 wzielam udzial przez przypadek, nie weidzac o jego istnieniu - bedac za granica przez pol roku (czyli zamiast 3 miesiecy moj projekt trwal 6) i to byl najfajniejszy czas dla mnie, jesli chodzi o moje postrzeganie ubran. mialam nadzieje, ze jak wroce do polski, to uda mi sie pozbyc sie reszty rzeczy, ale sie nie udalo. w sumie nie mam wiele wiecej tych ubran, ale mimo tego mnie mecza. chociaz wiekszy problem mam z ksiazkami.

    OdpowiedzUsuń