piątek, 2 lutego 2018

O niebyciu

A więc minęły dwa lata...

Mówiłam, że jestem leniwa.

Prawdziwy ze mnie mistrz prokrastynacji, więc remont o którym pisałam w 2016 roku został zakończony, ale dopiero dwa miesiące temu pojawiła się nowa kanapa, fotele wciąż czekają na zmianę obicia, w kuchni nie ma pochłaniacza, brak regału na książki które wciąż zalegają w piwnicy, stary stół robi za biurko, szafki na sprzęt grający nadal w strefie projektu...
Od 6 lat nie ma obudowy do wanny.
Taki ze mnie talent.

Rozmieniam się na drobne, tworząc zaległości w pracy przez przeglądanie internetu i blogów, zaległości w blogowaniu przez oglądanie filmów i seriali, zaległości w oglądaniu seriali przez czytanie twittera, insta, facebook'a...

Nigdzie mnie nie ma tak na prawdę, ślizgam się po powierzchni codziennym spraw, mój umysł przeskakuje z tematu na temat nie zatrzymując się na żadnym dłużej, tworząc przy tym coraz większy backlog i podkręcając spiralę stresu, która powoduje, że budzę się o 5 rano po koszmarze o zalewającej mnie wodzie.

Jedyne o czym marzę to niebycie. O zaszyciu się gdzieś gdzie nie będzie internetu od którego jestem już uzależniona, gdzie będę mogła patrzeć się godzinami na bujające się na wietrze drzewa, gdzie nie będę myśleć o tym wszystkim co na mnie czeka z wywieszonym jęzorem w pracy, w domu, w życiu.
Chodzi mi wciąż po głowie "niech ktoś zatrzyma świat, ja wysiadam".


Cóż to ma wspólnego z minimalizmem?
Może nic.
Może wiele.


 Może czas poszukać pomocy.

Jutro.
Jak przystało na eksperta w prokrastynacji.

5 komentarzy:

  1. Polecam regularny sport. 30 minut dziennie wystarcza. Pomaga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na tą chwilę docieram raz na tydzień na godzinny trening z trenerem osobistym - na tyle mam siły i motywacji zewnętrznej. Wewnętrznej brak. I nie jestem w stanie jej zlokalizować.

      Usuń
  2. Jak doskonale Cię rozumiem. To jakies przekleństwo, no i rzeczywiście brak sił,by sobie z tym samemu poradzić. Trzymam kciuki.I przesyłam serdeczności i podziękowania za szczerość. To ulga przeczytać taki post. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Podróże i kontakt z przyrodą działają na mnie odświeżająco. Przecież świat realny jest o tyle ciekawszy niż wirtualny! Zimą więcej czasu spędzam w internecie, a jednak czuję się po tym jakaś przymulona. Tymczasem po 3-tygodniowych wakacjach bez dostępu do netu wracam do domu i przez 2-3 kolejne dni w ogóle nie odpalam komputera... I jest fajnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Może gdzieś są jakieś stare zagubione ścieżki...

    OdpowiedzUsuń