niedziela, 15 grudnia 2013

Prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym jak kończy...

I nie tylko mężczyznę.
Z kończeniem mam problem. Idąc tokiem myślenia David'a Allen'a zamykanie otwartych pętli to nie moja brocha. Może dlatego jego książka o produktywności niespecjalnie do mnie przemówiła. Choć nie mogę powiedzieć z całą pewnością, że jest zła. Nie skończyłam jej czytać...

Ostatnimi czasy udało mi się jednak zakończyć dwie od dawna otwarte "pętle" z czego jestem wielce dumna.

Czerwona Zdzira, czyli mój niezwykle niewspółpracujący samochód znalazł nowego właściciela po ośmiu miesiącach przyrastania do podłoża. Nie będę ukrywać, zmobilizowała mnie do tego straż miejska oznajmiając, że jak nie ja, to oni z przyjemnością i za niedrobną opłatą usuną mi z  oczu ten problem.
A więc z tego miejsca dziękuję pan(i)om strażni(cz)kom i radośnie oświadczam że jestem bezpojezdna.

Z drugiego zadania dumna jeszcze bardziej, gdyż nie wymuszał go na mnie absolutnie nikt. W listopadzie zeszłego roku przeczytałam o projekcie 365 zdjęć, które autorka chciała robić codziennie w swoim nowym miejscu zamieszkania. Ja się nigdzie nie przeprowadzałam, jednak czeluści mojego dysku pełne są zdjęć wszelakich, więc, czas był na porządki i przez 365 dni wrzucałam po jednym w sieć. Miałam czasem momenty załamania, gdzieś na wiosnę nawet z dwa tygodnie zaległości. Nadrobiłam, wzięłam, jak mówiła moja babcia, "dupę w troki" i z dumą oświadczam, że na koniec tego listopada zakończyłam swój projekt.

Czas więc na kolejny.
Co by tu....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz