wtorek, 4 marca 2014

O Krwiopijcach

Nie, nie będę pisać o Zmierzchu. Choć przyznam się, że przeczytałam te książki i nawet obejrzałam wszystkie filmy. Żałuję zmarnowanego czasu, choć zdecydowanie dało mi to nowe spojrzenie na literaturę niskich lotów.
Nie będzie również o krwiopijcach serialowych, ani "moich pierwszych" z Buffy, późniejszych z Vampire Diaries, True Blood albo Being Human...hmmm...oglądam za dużo sarialów. I zdecydowanie za dużo tych o nocnych bestiach...
I choć "Wywiad z Wampirem" to jak dla mnie dzieło kluczowe w kinematografii, a Tildy w "I tylko kochankowie przeżyją" nie mogę się doczekać, dzisiaj chciałam napisać o wampirach energetycznych.

Moja robocza definicja wampira energetycznego dotyczy człowieka, który z jednej strony czymś bliżej nieokreślonym przyciąga Cię do siebie, ale z drugiej strony spotkania z nim poważnie wyczerpują. Nie w sposób fizyczny i nawet nie psychiczny.  Bo nie czujesz się po spotkaniach z nim lub nią źle. Czujesz się po prostu wyzuty z energii. Ktoś, po kogo spotkaniu czujesz, że nie masz ochoty na więcej. I nadal, po tygodniu, dwóch, miesiącu spotykasz się z nim lub nią znowu.

Dlaczego o tym piszę?
Jednym z poważniejszych zadań z mojej ciągłej ścieżki do minimalizmu należy również zmniejszenie negatywnych emocji w moim otoczeniu. Zmniejszenia kontaktów, które, mówiąc bardzo egoistycznie i do bólu ekonomicznie, nie przynoszą wartości dodanej na rynku emocji.
Nie widuję się już z poroma znajomymi, którzy z emocjonalnej puli tylko brali nie dając nic w zamian. Odpuściłam część rodzinnych spotkań z osobami, które powodowały u mnie permanentne poczucie winy z powodów ode mnie całkiem niezależnych.

Jednak w sytuacjach służbowych nie da się ich uniknąć. Pracując przy projektach, które przynoszą nieodzowne zmiany często spotykam się z niechęcią. Moim zadaniem jest taka praca z klientami by wymagana zmiana się zakorzeniła i by odnaleźli w niej dla siebie korzyści. I do tej pory udawało się to w większości krajów w których pracowałam. Jednak kiedy po paru latach wróciłam do pracy z klientami z Polski i muszę powiedzieć, że zauważam zdecydowanie nadmierne natężenie energetycznych wampirów.
Niechęć do zmian mogę zrozumieć. Nawet jestem w stanie zrozumieć nasze zamiłowanie do narzekania.Taki nasz sport narodowy.
Wciąż jednak nieodzownie dziwi mnie jak można nie chcieć zmiany, która ułatwia Ci życie. Jak można całkowicie zamykać się na jakiekolwiek, choćby nawet najmniejsze pozytywy nadchodzącego i nieuchronnego nowego. Jak można tak zaklinać rzeczywistość. I zatruwać życie innym swoim pesymizmem. To musi być strasznie wyczerpujące.
Dla mnie jest. Na szczeście dla mnie to jeszcze tylko trzy miesiące.

I wyjdę na pełne słońce zostawiając krwiopijców.
Uwolnię się od wampirów.

2 komentarze:

  1. Dziekuje Ci za ten post. Po zakonczeniu kilku znajomosci, ktore nie wiem skad, ale wyssysaly ze mnie cala pozytywna energie, chec do zmian siebie i uporzadkowania mojego otoczenia- poczulam znow, ze zycie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, miałam tak samo. Trudno jest odpuścić spotkania z ludźmi, zwłaszcza kiedy znacie się od lat. I jest to zdecydowanie trudniejsze gdy ci "krwiopijcy" są z Tobą spokrewnieni, jednak czasem warto wrzucić na luz i dać sobie pozwolenie na nieuczestniczenie w ich życiu i dramatach.

    OdpowiedzUsuń